Wakacje chyba bardzo rozleniwiają. Na pewno mnie. Wróciłam z wczasów już prawie 2 tygodnie temu, obiecałam kilka fotek wakacyjnych i co? I nic. Bo mam lenia. Spodobało mu się u mnie, a ja go polubiłam ;-) Nie wiem co się ze mna dzieje, ale jeszcze mnie nawet nie ciągnie do prac ręcznych. Może to i dobrze, bo od kilku dni cierpię. W zasadzie zaczęłam cierpieć w niedzielę, a we wtorek pojechałam do pewnej pani ze zdolnymi rekami, a ona ulżyła mi bardzo nastawiając bark, który się przestawił czy wypadł. Oczywiście, przez pierwszy dzień jeszcze czulam, że mięśnie są twarde i zapalone, ale potem przychodziła coraz większa ulga. Już się moglam ruszać, już spałam w nocy...:-) Aż do dzisiaj, kiedy to rano w łóżku jeszcze tak ruszyłam ręką, że znów poczułam jak wypada ten bark. tragedia! Od razu przyblokowało prawą rękę, nie mogę jej podnieść, mięśnie tak się napięły, ze glową ruszam w żółwim tempie,a schylić się nie mogę. Na szczęście dzisiaj po poludniu pani mnie przyjmie i znów naprawi, mam nadzieję. Tym razem jednak chyba bark sobie usztywnię na tydzień. to nic, że bałagan w domu mnie do szału doprowadza. Moich wszystkich chłopaków zagonie do roboty.
A dzisiaj idziemy na urodziny mojego bratanka. Miałam mu zrobić kartkę, ale nie zrobię, bo nie mam na to sily - przyciąć papiery, pozdejmować jakieś scrapowe przydasie z górnej półki - no, niemoc totalna. Mam jednak nadzieję, że ten przymusowy odwyk sprowadzi jakąś wenę. A leń niech sobie juz idzie ;-)
Napisalam w tytule, że będzie zapowiedź. no właśnie, zbliża się rok mojego bloga na blogspocie, myślę, że to dobry czas na jakieś candy... Jak tylko wydobrzeję, przygotuje coś i ogłoszę candy. Chciałabym dać aż miesiąc czasu na zapisy, wiedząc, ze to czas wakacji i są okresy, gdy ludzie nie mają dostępu do netu. Rok mija 28 sierpnia, mam wiec nadzieję, że do 1 sierpnia uda mi się ogłosić candy. :-)
A teraz obiecana krotka fotorelacja z wakacji - uwielbiam je wspominać, bo było naprawdę fajnie :-)
U wujka w Niemczech chłopcy zawzięcie trenowali grę w piłkę nożną
Chodzili tez na spacery z psami, a okolica jest piekna...
Kajtek robił tez zdjęcia:-)
Potem pojechalismy do Chorwacji. "Wylądowaliśmy" w Primoszten, tak jak 2 lata temu...
To naprawde urocze miasteczko.
Spędzaliśmy czas na plaży, pływaliśmy na materacu (kto umie to normalnie też oczywiście :-D), Kajtek wiecznie nurkował, bo z głową nad wodą idzie na dno, a Miłosz ćwiczył pływanie żabką.
I tak było do czasu, gdy Kajtek przeciął sobie mały palec w ręce w takich oto okolicznościach: (piłka w popłochu została porzucona w wodzie i już jej nie mamy)
a potem szybkie pakowanie i do lekarza, a lekarz z Primoszten dał skierowanie do chirurga do Szybenika. na szczęście ścięgna były całe, ale rana naprawdę spora, w tak małym paluszku zrobiono 5 szwów (już je pewnia sympatyczna ciocia Ania wyciągnęła).
w związku z powyższym, nastał czas zwiedzania. Najpierw pojechaliśmy do Splitu - piękne miasto, pokażę choć kilka zdjęć, bo nie mogę się oprzeć...
A następnego dnia popłynęliśmy statkiem na wodospady Krka. I też cudnie było :-)
No a potem to juz dalej plażowanie, Kajtek już nie mógł pływać, chodzil więc w wodzie z prawą reka uniesioną wysoko, by palca z opatrunkiem nie zamoczyć. Czasami woziliśmy go na materacu, czy podrzucalismy na falach :-)
A fale bywały czasami o takie:
To nasza plaża z tarasu knajpki, do której chodziliśmy się schlodzić albo podjeść jakieś frytki...
Zapomniałam wspomniec o wieczornych wyjściach do miasta, w knajpkach były telewizory, więc można było przy czymś zimnym do picia pokibicować. chlopcy kibicowali Brazylii. Niestety, niezbyt dlugo :-)
I późne powroty...
I na koniec całusy dla wszystkich, którzy tu zerkają i niejednokrotnie komentują ten mój mały blogowy świat :-)
Obiecałam KRÓTKĄ fotorelację... Najwyraźniej w świecie, nie udało mi się :D Medal dla każdego, kto dotrwał do końca, a komu mało, mogę dać namiary na album Picasa - tam jest zdjęć aż 200 ;)